Ta strona korzysta z plików cookie, abyśmy mogli zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o plikach cookie są przechowywane w Twojej przeglądarce i wykonują takie funkcje, jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje strony internetowej są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.
Prawdziwa historia bohaterskiego owczarka niemieckiego posłużyła reżyserowi Robertowi-Adrianowi Pejo za kanwę baśni z elementami… kina biograficznego w filmie „ŁAPA”.
…Zoli ma poukładane życie, pracuje jako tramwajarz i czeka na urodzenie dziecka. Ale był także kiedyś utalentowanym treserem, stąd – mimo pierwotnych oporów - przygarnia w końcu osieroconego psa. Łapa nie miał łatwo, został sam już jako mały szczeniaczek i przeżył wyczerpującą tułaczkę. Kiedy Zoli nawiązuje z czworonogiem nić przyjaźni, przewartościowuje swoje życie i wraca do dawnej profesji. Wzajemne przywiązanie zostaje spożytkowane w służbie społecznej i choć na drodze bohaterów piętrzą się kolejne przeszkody, a stawka robi się coraz wyższa, los cementuje ich przyjaźń. Pies i pogubiony w codziennych sprawach Zoli zaprzyjaźniają się i pokonując razem wiele przeszkód, odnajdują w końcu życiowy cel…
Historię przyjaźni Łapy z byłym treserem Zolim poznajemy z dziecięcej perspektywy, jako bajkę czytaną na dobranoc krnąbrnej dziewczynce. Tradycyjne kino aktorskie idzie w parze z ręcznie rysowaną animacją, co podkreśla baśniowość całej historii i odzwierciedla wyobraźnię dziecka, które w trakcie narracji stara się połączyć rzeczywistość z wyobrażonym.
Film Pejo stał się na Węgrzech celem małego bojkotu, gdyż powstał bez konsultacji z trenerami Łapy i okazał się zbyt luźno inspirowany jego historią. Nic dziwnego: psiak zwiedził bowiem pół globu (od Salwadoru po Indie), na początku ubiegłej dekady był bohaterem narodowym, a w Miszkolcu doczekał się nawet własnego pomnika.
ZWIASTUN